Partner: Logo KobietaXL.pl

Alinę i Wojtka znają od lat. Janusz i jego żona Marta niejednokrotnie wyjeżdżali z nimi na wczasy. Tak więc nie zdziwili się, gdy zaprzyjaźniona para i w tym roku zaproponowała wspólne wakacje.

- Tyle, że ceny w biurach są horrendalne. Wojtek zasugerował, żebyśmy załatwili coś na własną rękę – opowiada Janusz. - Padło na Chorwację.

Jak się okazało, znajomy Wojtka kupił tam apartament, który wynajmuje. 

- Dwie sypialnie, taras z widokiem na morze – mówi Janusz. - Cena była dobra, zdecydowaliśmy się jechać.

Wojtek załatwił formalności związane z wynajmem. Janusz od reki dał mu pieniądze za swoją część. Szykowali się do wyjazdu.

 

„Pojedziemy waszym samochodem” 

- Wojtek od razu zdecydował, że pojedziemy naszym samochodem, bo jest większy – mówi Janusz. - Trochę mnie to wkurzyło, bo może nie chciałem prowadzić? Ale Marta powiedziała, że tak nawet lepiej, nie będziemy uzależnieni od nich na miejscu.

Janusz kupił przez Internet winiety na drogę. Chciał, żeby Wojtek się z nim rozliczył. Usłyszał, że zapłaci razem z benzyną.

- To też mnie wkurzyło – nie ukrywa Janusz, - bo co ma jedno do drugiego. No ale OK. Zatankowałem samochód, pełny bak, ruszyliśmy na wczasy. Miałem zapisane, ile jest benzyny i ile to kosztuje.

Chciał, żeby za kolejne tankowanie zapłacił już Wojtek. Ale ten się wymigał, że nie ma zbyt dużo gotówki, a jak będzie płacił kartą, to jego bank stosuje jakiś zły przelicznik euro. Obiecał, że odda Januszowi wszystko już po powrocie do Polski. Janusza to zdenerwowało, bo nie widział powodu, żeby zakładać pieniądze za znajomych. Ale uznał, że trudno. Sam jakby z żoną jechał, też za benzynę by płacił.

Kiedy przyjechali na miejsce to Alina od razu wzięła lepszą sypialnię z małżeńskim łóżkiem. Januszowi i Marcie zostawiła pokój dla dzieci z dwoma tapczanami.

- Moim zdaniem powinniśmy losować – mówi Janusz. - Bo może to nie jakiś ogromny problem, ale ich pokój był ogromny, nasz to mała klitka. Marta się wkurzyła i miała rację.

 

„Tego my nie jemy”

Zamysł był taki, żeby jadać w apartamencie, od czasu do czasu wychodzić do knajpy. Chorwacja jest droga, oni chcieli przecież trochę zaoszczędzić. Wybrali się więc na wspólne zakupy do marketu.

- Chodziliśmy razem, wszystko było konsultowane, wędliny, oliwki, Marta wzięła jakieś wino musujące, piwo dla facetów – opowiada Janusz. - Pytaliśmy, czy kupujemy? Kiwali głowami. Oczywiście ja zapłaciłem za zakupy, bo Wojtek rzekomo zostawił w domu portfel.

Ale Marta postanowiła już nie płacić za znajomych. Wyłożyła paragon i poprosiła o zwrot gotówki. Wtedy zaczęło się nerwowe przeglądanie siatek.

- Okazało się, że połowy rzeczy nie jedzą, choć z nami wybierali – mówi Janusz. - Ona wina takiego, jak Marta nie pije, oliwek to nie lubią, tak samo jak salami.

Znajomi oddali za jedną trzecią rachunku. Marta przy kolacji zaproponowała jednak Alinie kieliszek wina. Ta skwapliwie przyjęła. Panie wypiły dwie butelki.

- Za nasze pieniądze – zżyma się Janusz. - I nie o to nawet chodzi, a o przyzwoitość. Nie spodobało nam się to bardzo.

 

Pięknie tylko na zdjęciu

Janusz opowiada, że faktycznie z tarasu był widok na morze. Ale apartament stał na zboczu, w trzeciej linii od brzegu. Do plaży trzeba było iść naokoło, co Marcie się nie podobało. Ona lubi pływanie i wylegiwanie się na piasku.

- Zawsze bierzemy hotel w pierwszej linii brzegowej - mówi Janusz. - Żona lubi kursować między plażą a pokojem, tu nie było takiej możliwości.

Wybrali się do restauracji. Marta od razu postawiła sprawę jasno, każdy płaci za siebie.

- Chyba poczuli się rozczarowani, bo liczyli, że znowu się na coś załapią – mówi Janusz. - Ale my już postanowimy być bardzo ostrożni. Wzięliśmy z żoną butelkę wina, poprosiliśmy tylko o dwa kieliszki.

Ale przecież nie tak miały wyglądać te wakacje. Miał być luz, wspólne biesiadowania, a nie patrzenie drugiemu na ręce.

 

„Może ktoś by tu posprzątał?”

W apartamencie była jedna łazienka i Marta starała się utrzymywać w niej porządek. Niestety, Wojtek z Aliną uznali, że skoro ona to robi, oni są zwolnieni z tego obowiązku. Po kilku dniach Marta zapytał, że może ktoś by tu posprzątał?

- Wściekła się i ja ją rozumiem. Ona jest pedantyczna, a poza tym uważa, że należy zostawiać po sobie porządek – mówi Janusz. - Tak naprawdę po kilku dniach miesimy już dosyć tego wspólnego urlopu.

Bo w hotelu każdy może uciec do siebie, nie musi spędzać z innymi non stop czasu. W apartamencie jest już zgoła inaczej. Marta pali, żeby zapalić musiała wychodzić na wspólny taras. Poza tym mały dziecięcy pokój nie nastrajał do spędzania w nim czasu. 

Jedzenie praktycznie zaczęli kupować oddzielnie, bo Wojtek z Aliną wybierali najtańsze produkty. Janusz miał ochotę na dobrą wędlinę, na miejscowe wino, na owoce morza.

- I nie jest tak, że oni są biedni – zżyma się Janusz. - Bo to bym zrozumiał. Są zwyczajnie chytrzy.

Koniec wczasów przyjęli z ulgą. W domu postanowili, że nigdy więcej nie dadzą się namówić na takie wakacje.

 

Tysiąc złotych w plecy

Janusz podliczył, że na benzynę i winiety wydał około 2 tysięcy złotych. Wysłał paragony i rozliczenie Wojtkowi z prośbą o szybki zwrot pieniędzy. Dostał odpowiedź, że oczywiście, po czym nastała cisza. Od powrotu z wakacji minęły trzy tygodnie.

- Jestem tysiąc złotych w plecy – mówi Janusz. - I dużo i mało. Obiektywnie sporo, relatywnie nie dużo, jeśli ktoś jest w stanie za takie pieniądze stracić honor. Ale przynajmniej wiemy, z kim mamy do czynienia. Już nie ma przyjaźni.

Tagi:

urlop ,  wakacje ,  życie , 

Kliknij, aby zamknąć artykuł i wrócić do strony głównej.

Polecane artykuły:

Podobne artykuły:

Powrót